Pięć podatkowych prawd polityków

Wybory tuż-tuż. Za chwilę wybierzemy osoby, które przez najbliższe cztery lata, poprzez stanowienie prawa będą kształtowały rozwój, kulturę, historię, gospodarkę i system podatkowy naszego kraju. A skoro o podatku mowa, to w jakiej wysokości i na jakich zasadach płacą go politycy? Z jakich preferencji, ulg i zwolnień mogą korzystać? Kto płaci za nich podatek? Jeśli zastanawiałeś się kiedyś nad powyższym to dobrze trafiłeś – właśnie o tym jest ten tekst. Przyjemnej lektury.

5: dieta diecie nierówna

Posłom i senatorom w okresie sprawowania mandatu przysługuje dieta parlamentarna. Zgodnie z przepisami Ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora: posłowi i senatorowi przysługują środki finansowe na pokrycie kosztów związanych z wydatkami poniesionymi w związku z wykonywaniem mandatu na terenie kraju. Ogólnie nie ma w tym nic nadzwyczajnego, bo skoro są osobami decyzyjnymi w naszym kraju to faktycznie jakieś środki na pełnienie przez nich tak ważnych funkcji im przysługują. Nadzwyczajne są inne kwestie, o których piszę w dalszej części tekstu.

Obecnie dieta parlamentarna wynosi 2.505,20 zł. Ostatnimi czasy głośno było o zwolnieniu z PIT diet otrzymywanych przez polityków. Nie dziwię się, że było głośno, właściwie dziwię, dlaczego już nie jest. Otóż Ustawa PIT stanowi, że diety otrzymywane przez osoby wykonujące czynności związane z pełnieniem obowiązków społecznych i obywatelskich podlegają zwolnieniu do wysokości (UWAGA UWAGA!) 3.000 zł miesięcznie! Zatem całość diety parlamentarnej podlega zwolnieniu z PIT.

Nasz litościwy ustawodawca zwolnił z PIT także diety otrzymywane przez zwykłego śmiertelnika Jana Kowalskiego. Polega to na tym, że jeżeli pracownik przebywa w podróży służbowej, pracodawca ma obowiązek wypłacenia mu diety. Taka dieta również podlega zwolnieniu  z PIT do kwoty… 30 zł za dobę. Tak, zgadza się – TRZYDZIEŚCI ZŁOTYCH za dobę, co daje miesięcznie 900 zł. Zatem jeśli pracodawca wypłaca Janowi diety w wyższej wysokości – bo jest w porządku pracodawcą i wie, że 30 zł na wyżywienie w podróży służbowej na dzień to naprawdę nie są kokosy – to kwota diety ponad limit 30 zł podlega opodatkowaniu PIT. Jak łatwo policzyć, limit zwolnienia z opodatkowania diet otrzymywanych przez polityków jest ponad 3 razy wyższy niż limit dla diet otrzymywanych przez Jana Kowalskiego.

Czy to sprawiedliwe? Nie wiem. Wiem jedynie, że zgodnie z definicją Słownika Języka Polskiego „dieta” to „system odżywiania się polegający na dostosowaniu ilości i rodzaju pokarmu do potrzeb organizmu”. Najwidoczniej, według naszego prawodawcy, politycy mają ponad 3 razy większe potrzeby organizmu niż Jan Kowalski.

4: chętnie z małżonkiem

Posłowie i senatorowie, którzy zrezygnowali z wykonywanej przed wyborami pracy czy też prowadzonej działalności gospodarczej, poza wspomnianą już dietą parlamentarną otrzymują także uposażenie (obecnie około 10.000 zł brutto). Dodatkowo nasi parlamentarzyści mogą liczyć na dodatki funkcyjne, np. sprawowanie funkcji przewodniczącego komisji. W przeciwieństwie do diety parlamentarnej, ten element wynagrodzenia posłów i senatorów podlega opodatkowaniu. Co ważne, w jednym z komunikatów w sprawie wynagrodzeń posłów, Kancelaria Sejmu wskazała, że uposażenie poselskie jest „traktowane jak standardowe wynagrodzenie za pracę”. W konsekwencji należy uznać, że podlega ono opodatkowaniu na takich samych zasadach jak dochody osób uzyskujących wynagrodzenie ze stosunku pracy – skala podatkowa 17% i 32%.

Skoro zatem wynagrodzenie polityków opodatkowane jest według skali, są oni obowiązani do składania rocznych zeznań podatkowych. A skoro tak, to tak jak inni podatnicy, są uprawnieni do składania wspólnego zeznania podatkowego wraz z małżonkiem. W konsekwencji, jeśli małżonek polityka nie osiągnął dochodów w trakcie roku, albo zarobił mniej niż jego połówka-polityk, to finalnie może dojść do sytuacji, w której powstanie nadpłata podatku. Oczywiście nadpłata podatku zostanie zwrócona politykowi i jego małżonkowi.

3: to jeszcze ulga na moje pociechy

Skoro politycy składają roczne zeznania podatkowe, tak jak inni obywatele, to przysługuje im prawo do skorzystania z tzw. ulgi prorodzinnej. Mogą zatem w zeznaniu wykazać, że sprawowali w roku podatkowym opiekę nad małoletnim dzieckiem i tym samym skorzystać z ulgi podatkowej w wysokości:

        w przypadku jednego małoletniego dziecka: 1.112,04 PLN (o ile roczne dochody polityka i jego połówki nie przekroczyły 112.000 PLN),

        w przypadku dwójki dzieci: 1.112,04 PLN na każde dziecko,

        w przypadku trójki i większej liczby dzieci: 1.112,04 PLN na pierwsze i drugie dziecko, 2.000,04 PLN na trzecie dziecko, 2.700 PLN na czwarte i każde kolejne dziecko.

Zatem politycy będący rodzicami są uprawnieni do skorzystania z ulgi prorodzinnej i tym samym zmniejszenia wysokości należnego podatku o kwoty wykazane powyżej. W sytuacji, w której nie ma konieczności dopłaty podatku po złożeniu rocznego zeznania, polityk uzyska zwrot nadpłaty podatku.

2: dojazdy kosztują

Jak już zostało wspomniane wyżej, uposażenie polityków podlega opodatkowaniu według skali podatkowej. W związku z tym przysługują im koszty uzyskania przychodów przewidziane dla przychodów otrzymywanych przez osoby wykonujące czynności związane z pełnieniem obowiązków społecznych lub obywatelskich. To bardzo ciekawe, ale zanim przedstawię moje wątpliwości wyjaśnię, czym są koszty uzyskania przychodów.  Wynagrodzenie ze stosunku pracy, przed opodatkowaniem PIT, podlega pomniejszeniu o koszty uzyskania przychodów. Dzięki temu zmniejsza się podstawa opodatkowania. Wysokość kosztów uzyskania przychodów uzależniona jest m.in. od tego, czy pracownik mieszka w tym samym mieście, w którym znajduje się jego zakład pracy. I tak też w przypadku osób niedojeżdżających do pracy do innego miasta, koszty wynoszą 3.000 PLN rocznie, natomiast w przypadku osób dojeżdżających do innego miasta 3.600 PLN rocznie. Koszty uzyskania przychodów mają za zadanie rekompensować pracownikowi wydatki związane z dojazdem do pracy. Dlatego też wysokość tych kosztów zależy od położenia zakładu pracy w stosunku do miejsca zamieszkania pracownika.

W stosunku do wynagrodzenia polityków także stosowane są koszty uzyskania przychodów przewidziane dla osób uzyskujących dochód ze stosunku pracy. Co to oznacza w praktyce? Ich wynagrodzenie przed „opodatkowaniem” podlega pomniejszeniu o koszty uzyskania przychodów, bo przecież trzeba zrekompensować ich wydatki poniesione na dojazd do pracy. Ale zaraz zaraz – przecież politycy otrzymują NIEOPODATKOWANĄ dietę parlamentarną, która jest przeznaczona na pokrycie wydatków związanych z wykonywaniem przez nich mandatów. Rozumiem, że to nadal za mało i dlatego poza NIEOPODATKOWANĄ dietą przysługują im dodatkowo koszty uzyskania przychodów celem rekompensaty wydatków poniesionych na dojazd do pracy…

1: kto płaci podatek?

W praktyce możemy spotkać dwa najczęstsze sposoby płacenia podatków: 1) robi to płatnik (pracodawca) za podatnika (pracownika), 2) robi to samodzielnie podatnik (przedsiębiorca). W pierwszej sytuacji wygląda to w sposób następujący: pracownik umawia się z pracodawcą na kwotę brutto. Z kwoty brutto, którą de facto wypracował pracownik, pracodawca (zgodnie z Ustawą PIT pełni on funkcję płatnika) jest zobowiązany naliczyć, pobrać i wpłacić do urzędu skarbowego właściwą kwotę podatku. Do tego dochodzą jeszcze składki ZUS (więcej o potrąceniach z wynagrodzenia pisałem tutaj ->  Chciałam zarabiać 3 tys. złotych „brutto na rękę”).

W drugim przypadku przedsiębiorca musi samodzielnie obliczać i wpłacać do urzędu skarbowego należny podatek. W jego sytuacji podstawą opodatkowania będzie różnica pomiędzy przychodem, który uzyska z prowadzonej przez siebie działalności gospodarczej, a kosztami poniesionymi w celu uzyskania tych przychodów. Innymi słowy, część środków pieniężnych, które przedsiębiorca otrzymuje od swoich klientów są przeznaczane na zapłatę podatku.

A co w przypadku polityków? Skoro ich pracodawcą jest państwo to środki na sfinansowanie ich wynagrodzenia pochodzą z… podatków obywateli. Co zatem z podatkiem pobieranym z wynagrodzenia brutto polityków? Nic. To tylko sztuczka księgowa. Podatek jest obliczany tylko po to, aby poznać kwotę netto, która podlega wypłacie na konto parlamentarzysty. Zatem politycy nie płacą podatku, bo robią to za nich ich wyborcy, a co najciekawsze – w wysokości i na zasadach ustalanych przez nich samych (przez polityków, a nie wyborców rzecz jasna).

Finał

Niesamowite. Politycy otrzymują nieopodatkowane diety parlamentarne na pełnienie swoich obowiązków. Otrzymują uposażenie, które co prawda podlega opodatkowaniu, ale podatek płacą obywatele. Co więcej (!!!) mogą złożyć zeznanie podatkowe wspólnie z małżonkiem i skorzystać z ulgi na dzieci, dzięki czemu otrzymają zwrot „nadpłaty” podatku. Ale jak możemy tutaj mówić o nadpłacie, skoro oni żadnego podatku nie zapłacili? I teraz najciekawsze – mają wpływ na kształtowanie polityki podatkowej, mimo, że finalnie to nie oni płacą podatki.

Zgodnie z art. 7 § 1 Ordynacji podatkowej podatnikiem jest osoba fizyczna, osoba prawna lub jednostka organizacyjna niemająca osobowości prawnej, podlegająca na mocy ustaw podatkowych obowiązkowi podatkowemu. Posłowie i senatorowie powyższej definicji niestety nie spełniają. Może warto zatem dodać do Ordynacji podatkowej nowe pojęcie: „nadpodatnik”. Jego definicja mogłaby brzmieć następująco: Nadpodatnikiem jest osoba fizyczna, zwłaszcza parlamentarzysta, która otrzymuje nieopodatkowane diety na pełnienie swoich funkcji, korzysta ze wszystkich preferencji podatkowych przewidzianych dla podatników, nie płaci podatków ponieważ robią to za niego wyborcy na zasadach i warunkach określonych przez niego.

Wybory tuż-tuż. Zachęcam do wzięcia w nich udziału, aby wybrać nowych nadpodatników, którzy będą mogli pełnić tę funkcję przez najbliższe cztery lata.

Dodaj komentarz